23 kwietnia 2014

Pozytywnie.


Niedawno pisałam o swoich kompleksach, o tym, że nie akceptuje swojego ciała. Nadal staram się poprawić swoją samoocenę. Zawsze warto zacząć od małych rzeczy. Właśnie je realizuję.

  • Mniej przeglądam się w lustrze!
Dzięki temu rzadziej myślę o swojej sylwetce, szczególnie o brzuchu i udach. Nie potrzebnie zawracałam sobie tym głowę i tylko się dołuję.
  • Przyjmuję komplementy!
Teraz już nie odpowiadam na wasze komentarze jak wcześniej: "Nie, nie jestem ładna, jestem brzydka i gruba." Tak naprawdę nic to nie zmieniało. Nie dawałam tylko dojściao mojego mózgu myśli, że ktoś określa mnie pozytywnymi cechami. To samo tyczy się komentarzy na facebook'u, po prostu za nie dziękuję.
  • Nie serduszkuje na Tumbr'ze niektórych zdjęć!
Wcześniej lubiłam serduszkować zdjęcia pokazujące chude nogi, brzuchy, idealne sylwetki, ciała. Często były też zdjęcia, na których widocznie wystawały żebra, łopatki. Teraz patrzę trochę na to z pogardą. Być aż tak chudym jest przecież niezdrowe.
  • Jem regularnie posiłki!
Już się nie głodzę. Chociaż czasami wpadają mi do głowy głupie pomysły typu: "Może dzisiaj nie wezmę kanapek do szkoły. Mniej zjem tego dnia. Mniej kalorii = mnie tłuszczu." To wcale nie prawda, aby schudnąć trzeba jeść, tylko mniej i częściej (podobno, jeszcze tego nie wypróbowałam). Nie odmawiam też sobie kebabów, tym bardziej, że w pracy mam je za pół ceny, tak samo jak koktajle na bazie jogurtu naturalnego i inne zdrowe rzeczy.

Trzymajcie za mnie kciuki, aby tak zostało. Akceptowanie siebie jest dla mnie bardzo ważne. Kiedyś tak było. Nawet nie zorientowałam się kiedy to wszystko przepadło.