15 stycznia 2016

Mogłam stracić życie


https://www.youtube.com/watch?v=SYM-RJwSGQ8

Znowu zabrała mnie karetka. Stojak na kroplówki, który mi przywieźli mogłabym nazwać prawdziwą świąteczną, przeładowaną wręcz ozdobami choinką. Kiedy wszystkie przeróżne płyny znalazły się już w moim wyniszczonym organiźmie oraz po wielu badanich, wystawieniu pieczątek na stercie papierów w końcu karetka odwiozła mnie spowrotem. Od czwartku spędziłam, aż pięć dni w łóżku. Cały czas spałam i wstawałam tylko, aby coś zjeść. To przerażające, że tym razem doprowadziłam się do takiego stanu, gdzie mogłam stracić życie. Teraz czeka mnie podjęcie kilku mega poważnych decyzji. Nigdy nie byłam w takiej trudnej sytuacji. Jest mi mega przykro, bo z mamą i resztą rodziny od Wigilii jestem w konflikcie. Nie mogę liczyć na wsparcie z ich strony. Jest naprawde ciężko. Mama nie zajrzała do mnie przez te pięć dni ani razu.. Nie spytała się nawet jak się czuje, a czuję się jakbym była nikim. Mam mega problemy z żołądkiem przez to wszystko, a na pierwszy obiad po moim powrocie ze szpitala zafundowali sobie leczo. Śmiechu warta jest ta cała "rodzina". Jedyne czego teraz potrzebuje to chwili spokoju..

Czy naprawdę warto odłożyć skończenie tego opstatniego semestru w szkole i zniknąć na minimum rok ze społeczestwa, ze swojego miasdta, ze swojego domu, ze swojego wojewóztwa, ze swojego życia i zamknięta w bardzo odległym mieście i z obcymi ludźmi zacząć uczyć się na nowo jak żyć, jak funkcjonować? Cholernie próbuję uwierzyć i tym samym przeistoczyć te myśli w realną prawdę, że poradzę sobie bez tego, że gdzieś w środku znajdę w sobie resztę siły, która mi została i będę się bronić jak tylko potrafię, że tym razem to nie skończy się przejażdżką ambulansem, tylko po prostu skończy się dobrze.

Przecież od zawsze dawałam sobie ze wszystkim radę, nie poddawałam się, udawało mi się dążyć do wszystkich swoich wyznaczonych celów to dlaczego teraz ma być inaczej? Jednak nigdy nie było tak trudno i skomplikowanie jak teraz. Multum wszystkiego na raz, a ja na zapleczu nie miałam żadnej tajnej broni pod ręką. Tym razem sprawa jest o wiele poważniejsza, bo walka toczy się o moje życie. Wóż albo przewóz jak to się mówi. Trzymajcie kciuki.

Na instagramie znajdziecie mnie o wiele częściej niż tutaj: https://www.instagram.com/poppymiau

14 komentarzy:

  1. Może mama tak reaguje na ten cały stres? Boi się o Ciebie i nie wie jak sobie z tym poradzić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju.. nie poddawaj się, nic nie trwa wiecznie. Więc także wiecznie nie może się nie udawać!

    OdpowiedzUsuń
  3. You have a great blog. Do you want to follow each other? Let me Know and i follow you back <3 Eileen
    Beautyarea & more

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki!! Czasami warto zmienić otoczenie i zacząć życie od nowa, to może wszystko zmienić. Mam nadzieję że rodzina zrozumie Cię i wesprze w tych trudnych chwilach :) jestem pewna że wszystko się ułoży. Życie potrafi być przytłaczające jednak nie warto się poddawać - trzeba walczyć do końca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hey it would be great to follow each others blogs and support each other. let me know when you do and i'll return.

    OdpowiedzUsuń
  6. Życzę Ci dobrego nowego początku. Pozdrawiam Cieplutko trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  7. Walcz malenka i nie poddawaj sie, wierze w Ciebie !

    OdpowiedzUsuń
  8. Smoking is worst to health

    Great Post. Lovely Blog.
    Keep in touch. xoxox
    beautydrugs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Niezbyt dobrze... :/ Trzymaj się kochana, powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przykro mi, ze mama sie Tobą nie zainteresowała...bez względu na kłótnie nic nie powinno stać na przeszkodzie do odwiedzin córki w szpitalu !

    OdpowiedzUsuń
  11. Dasz radę, musisz uwierzyć, że będzie dobrze! Choć to trochę przykre, że takie bliskie osoby to lekceważą..

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzymaj się :) Obserwuję :)
    http://minauro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń