Przyszedł taki moment w moim życiu, że przestałam w siebie wierzyć. W
to co potrafię, w to jaka jestem zdolna, ładna, mądra.. Po prostu przez kilka
miesięcy zaraz po powrocie do rodzinnego miasta staczałam się coraz
bardziej i bardziej. Nie robiłam kompletnie nic co mogłoby wróżyć jakieś
dobre zmiany. Kolejne dni, godziny, minuty, sekundy mijały, a ja po
prostu paląc papierosy przez otwarte okno na trzecim piętrze żółtej
klatki schodowej odpływałam w wir swoich niesamowitych planów i marzeń.
Jak teraz sobie o tym pomyślę to krew mnie zalewa. Codziennie ta sama
monotonia, codziennie marnowany czas od rana do nocy i od nocy do rana.
Codziennie niszczenie swojego organizmu od nowa i od nowa, coraz
bardziej i bardziej, coraz więcej i mocniej. Zastanawiam się jak ja
mogłam tak żyć. Nie robiłam kompletnie nic co wskazywałoby, że
chciałabym coś zmienić. Chociaż w sumie było kilka prób, ale były one
tak żałosne, że wolę o nich zapomnieć.
Najbardziej
zadziwiające jest to, że tkwiłam w tym bagnie już tyle czasu, a
wystarczyło mi tylko kilka tygodni, aby wywrócić swoje życie do góry
nogami. Czuję się tak jakbym z pokoju o nazwie piekło przeszła przez
drzwi z tabliczką niebo. Dosłownie, i to w ułamek sekundy! Przez te
kilka tygodni udało mi się wyjść, hmm.. może bardziej pasowałoby tutaj
słowa zacząć walczyć ze wszystkimi problemami, udało mi się wstać z
łóżka, znaleźć pracę, poznać wielu nowych ludzi, bo moje stare
towarzystwo z ogromną chęcią wyrzuciłam do śmieci. No i co najważniejsze
udało mi się spełnić swoje największe dotychczas marzenie! Przez kilka
lat bałam się to zrobić i chyba nie miałam tak dużych predyspozycji do
jego spełnienia, ale stało się. Wyprowadziłam się od mamy.
Z
dnia na dzień wynajęłam mieszkanie, zaczęłam się pakować i nara. Byłam
pełna obaw i może nadal trochę jestem, ale otaczanie się ludźmi, na
których można liczyć i którzy wspierają Cię z całego serca dużo pomaga.
Gdybym miała wrócić tam znowu to chyba bym się rozryczała jak małe
dziecko. Teraz mam swoje miejsce, które mogę nazwać prawdziwym domem.
Spokój, cisza, zero kłótni, niebo. Dzięki mojej wyprowadzce kilka
problemów po prostu rozwiązało się samo. Teraz zadaje sobie pytanie: po
co ja tyle czekałam?
Nadal mieszkam w tym samym mieście
co wcześniej, tylko w lepszej lokalizacji. Nawet nie zdajecie sobie
sprawy z jaką radością przyszło mi urządzanie się tam! Kocham tam
wracać, zasypiać i budzić się. Uwielbiam sprzątać na tym kwadracie, bo
to jest takie moje własne małe królestwo. Tak naprawdę mogłabym
godzinami opowiadać o tym mieszkaniu. Jak trafiłam w internecie na
ogłoszenie to po prostu wiedziałam, że muszę je wynająć. Było trudno, bo
mama kompletnie we mnie nie wierzyła i nie chciała mi pomóc. Z jednej
strony co chwilę powtarzała, że mam się w końcu wyprowadzić, bo ma mnie
już dość, a z drugiej wtedy odradzała podpisywanie papierów.
Jednym
z gorszych błędów jaki popełniłam było wracanie do starych schematów,
ale największym to zwątpienie w swoją siłę i możliwości. Jak ja mogłam
zapomnieć kim jest Poppy Miau? No jak? Teraz już nigdy nie zamierzam tego robić.
Cieszę się, że w końcu mogę podzielić się z Wami czymś dobrym. Wy też nigdy nie zapominajcie o potencjałach jakie w Was drzemią! Spełniłam swoje największe marzenie, więc czemu Wam nie miałoby się udać spełnić Waszych? Życzę lepszego 2017!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz