10 kwietnia 2014

Chøre stΔny.

Moja głowa jest pełna nadzieji. Przecież tyle zmieniło się w ciągu tego ostatniego roku. Wyszłam na prostą. Byłam zakopana pod stertą spruchniałych pniów i gruzu. Wyszłam z lekkim uszczęrbkiem, ale inaczej być nie mogło. Jest mi tak cholernie smutno. Nie wiem dlaczego. Kiedy siedzę tak sama nocą zazwyczaj chandra przyłazi do mnie nieproszona. Przez cały czas nie da się być z Nim, to nierealne. Muszę się w końcu nauczyć, no kurwa. To wszystko już za długo trwa. Najbardziej niezrozumiałe jest dla mnie to, że posiadam tyle wspaniałych uszczęśliwiaczy, że tak to nazwę, a nadal mam te chore stany. Jednak czegoś mi jeszcze brakuje. Czuję ciągłe nienasycenie. Może po prostu za dużo wymagam od życia? Za duże stawiam sobie cele? Często nie potrafię analizować tego co czuję. Niby to ja, taka znajoma, a jednak taka obca. Czasami staję w lustrze, patrzę na odbicie z niedowierzeniem. W jednej sekundzie nie mogę siebie poznać, kim właściwie jestem? Zagubioną.

komentarze