6 maja 2014

Ponad 8760 godzin razem ♥

Miło było nocować w lesie, dawno zapomniałam jak to jest. Budzisz się, całe czarne ręce, bród pod paznokciami, rozmazany makijaż, nieogarnięte włosy bardziej niż zazwyczaj, jednak budzisz się z uśmiechem na twarzy. Rano ognisko jeszcze się tliło. Nie sądziłam, że potrafię jeszcze tak dobrze je rozpalać! Jak widać nie wyszłam na razie z wprawy. Obudziłam się pierwsza jak zwykle. Dołożyłam do ogniska drewna. W tym czasie mój Anioł zdążył już wstać i wspólnie usmażyliśmy sobie kiełbaski. Urządziliśmy sobie też mały jam session z bębnami. Postanowiłam to nagrać. Nasze dzikie rymy są uwiecznione. Na pewno będzie to jedno z lepszych wspomnień zapisanych na moim laptopie. Świetna zabawa skutkowała tym, że prawie cały następny dzień przespaliśmy w Tczewie. Znów źle się czułam, no po prostu nie miałam ochoty nic zjeść. Anioł zrobił wykwintną kolacje, jednak nie miałam siły na to patrzeć. Skończyło się tym, że zjadłam chleb z cukrem jak za dawnych lat. Sytuacja odwróciła się dopiero następnego poranka. Około ósmej rano zrobiliśmy sobie spaghetti na śniadanie. Pomyślałam sobie, a czemu nie? No to co, że to jest raczej danie na obiad? Mam ochotę to zjem, wykorzystam to. Muszę jeść. Kiedy to w końcu w stu procentach do mnie dotrze?