2 czerwca 2014

Anorexia nervosa ¿?

Od pewnego czasu zastanawiam się czy nie cierpię na anoreksję. Psychiatra zdiagnozował u mnie tylko zaburzenia odżywiania, jednak było już to dawno temu. Wszystko miało swój początek, kiedy moje ciało zaczęło dojrzewać. Biodra mi się rozszerzyły, brzuch zaokrąglił.. Na początku nie miałam z tym większego problemu. Nadal mieściłam się w swoje ulubione spodnie. To nie mogło trwać wiecznie. Z dnia na dzień były coraz ciaśniejsze i ciaśniejsze. W rezultacie musiałam kupować sobie większego rozmiaru. Były to czasy gimnazjum. Już wtedy nadmiernie przeglądałam się w lustrze i "analizowałam" swoją wagę. Nadal siebie akceptowałam. W pierwszej klasie technikum przeżywałam mocny okres buntu. Do tego doszło złe towarzystwo, problemy, ucieczka z domu. Potem trafiłam do psychiatryka ze względu na depresję, z którą zresztą walczę do dzisiaj. Przez dwa miesiące byłam zamknięta w jednym budynku. Rzadko wychodziłam na spacery z personelem. Posiłki były o regularnych porach. Mama przynosiła mi też dużo słodyczy. Wymyśliłam sobie nawet powiedzonko: "Gdy Ci smutno, gdy Ci źle tak jak Poppy nażryj się". Trzymałam się go, byłam bardzo często w złym humorze. Tak właśnie przybyło mi kilogramów. Ważyłam 64,5 kg. Na święta wyszłam na przepustkę. Na kolację ubrałam obcisłą bluzkę. Mama powiedziała mi, że mam się przebrać, bo wyglądam jakbym była w ciąży. Przyjrzałam się sobie dokładnie w lustrze. Miała rację. Zrobiło mi się cholernie przykro. W psychiatryku poznałam dwie anorektyczki i bulimiczkę. Opowiadały mi o swoich "sposobach". Zaczęłam ćwiczyć i nie jeść. To nie mogło trwać długo. Pielęgniarki za bardzo pilnowały, wszystko było zapisywane w raportach. Musiałam jeść. Jadłam i wymiotowałam. Zdarzyło się, że prawie mnie nakryli. Pomyślałam sobie, że nie mogę dać się złapać, bo wtedy po mnie, że zostanę na pół roku w tym cholernym budynku. Nadal ćwiczyłam. Udało mi się schudnąć z 2 kilogramów. W końcu przyszedł dzień opuszczenia psychiatryka. Na pewien moment zapomniałam o wszystkim. Ważniejsze było dla mnie poprawienie stosunków z rodziną. Było też mi bardzo trudno od nowa się zaaklimatyzować w domu i szkole. Wszyscy wiedzieli, że uciekłam z domu i trafiłam do psychiatryka, że jestem wariatką. Co oni mogli o mnie wiedzieć? Gówno. Jednak plotki rozchodzą się zbyt szybko. Byłam na językach dość długo. Dałam radę. Antydepresanty mi pomagały. Kiedy wszystko ucichło znowu zaczęłam się głodzić. Trwało to dość długo. Tak długo, że wpadłam w anemię. Potrafiłam zasnąć w autobusie, którym jeździłam do szkoły. W szkole też zasypiałam na lekcjach. Nie mogłam się na niczym skupić i to odbijało się na ocenach. Gdy wracałam do domu spałam do wieczora. Budziłam się, ogarniałam szkołę i szłam spać dalej. Tak wyglądały moje dni. Mama była bardzo zaniepokojona i poszłyśmy zrobić wyniki. Okazało się, że mam anemię. Lekarz powiedział, że w każdej chwili mógł mi zaniknąć okres. Przeraziłam się. Dostałam pełno tabletek wzmacniających z witaminami. Brałam je sumiennie i jadłam regularnie, ale moja obsesja pozostała. Po wynikach kontrolnych dowiedziałam się, że jest już okay. Znowu przestałam jeść, ale tym razem wszystko z umiarem. Kiedy znowu zaczęłam zasypiać na lekcjach zaczynałam normalnie jeść i tak w kółko. Tutaj już nie analizowałam swojej wagi, lecz ją "kontrolowałam". Ważyłam się codziennie rano, zdejmowałam całe ubranie, nawet gumki do włosów i ważące bardzo mało bransoletki czy kolczyki. Panicznie bałam się przytyć, zresztą boję się do dzisiaj. Moje metody działały bardzo długo. Jednak trudno mi było nie jeść. Tak naprawdę bardzo lubię jedzenie. Interesujące jest dla mnie próbowanie nowych rzeczy takich jak sushi czy kawioru. W poprzednim miesiącu zaczęła panicznie szukać jakiś tabletek, które działają tak, że hamują głód. Znalazłam tanie i bez recepty. Kupiłam je i wzięłam. Kompletnie nic nie jadłam przez cztery dni. Kanapki oddawałam koleżankom z klasy, aby nie wzbudzać podejrzeń. Mama zauważyła, że nic nie jem w domu. Zaczęła przynosić mi bardzo dobre jedzenie do pokoju. Udawałam, że jadłam. Wszystko wyrzucałam przez okno i okłamywałam mamę. Przyszedł dzień, że mieliśmy jeść obiad całą rodziną. Mama nie chciała słuchać, że nie jestem głodna. Musiałam się przemóc i zjeść. Po głodówce zjedzenie tak ciężko strawnego posiłku to okropieństwo dla żołądka. Od dwóch dni leżę w łóżku i cierpię. Nie obwiniam za to nikogo, prócz samej siebie. Sama tego chciałam i nie mogę mieć do nikogo pretensji. Poszłam do lekarza. Kiedy dotknął okolic mojego żołądka zgięłam się aż wpół z bólu! Dostałam plik recept i poczołgałam się do domu, prawie dosłownie poczołgałam. Jestem okropnie osłabiona i kręci mi się za każdym razem w głowie, kiedy wstaję. Raz nawet kładąc się spać czułam się tak źle, że przez myśl mi przeszło, że umieram i już się nie obudzę. Będąc raz w łazience zauważyłam, że mam pełno siniaków, a na mojej skórze przebijały się wszystkie tętnice i żyłki. Wyglądało to jak wielkie niebieskie drzewo rozwijające gałęzie na moim ciele. Zdarzało się też, że z głodu wymiotowałam żółcią, no bo nie miałam czym. Biorę teraz tyle tabletek, że jestem nawet trochę przerażona. Cale życie tabletki i tabletki. Chciałabym już przestać jakiekolwiek brać i po prostu żyć. Niestety tak się nie da. Mój Anioł próbuje mi pomóc. Dużo rozmawialiśmy o moim nie jedzeniu, ale kończyło się to prawie kłótniami i moim podniesionym tonem. Bardzo drażni mnie ten temat, bardzo. Mama z kolei na mnie krzyczy z pretensjami, że ma już dość moich problemów. Nie dziwię jej się. Dużo przeszła, jest jej bardzo trudno samotnie wychowywać dwie córki. Wszystko doskonale rozumiem i nie mam jej tego za złe. Wszystko przeplata się z moją niską samooceną. Dużo osób mówi, że jest nawet zbyt zaniżona. Zdarzyło mi się nawet kilka razy spojrzeć na swoje ciało i się rozpłakać, tak bardzo go nienawidziłam. Anioł mi pomógł, dał mi odrobinę swoich skrzydeł, abym się uniosła. Samoocena mi się poprawiła w ciągu tego roku, kiedy ze sobą jesteśmy. Jednak nadal jestem krytyczna dla siebie. Mówiąc o swoich zaburzeniach odżywiania i postrzegania swojej sylwetki psychologowi, do którego chodziłam dłuższy czas nie doczekałam się pomocy. Więc nie wiem czy jest sens iść do psychiatry. Wiem, że w końcu będę musiała iść po receptę, bo powoli kończą mi się antydepresanty. Mam okropny wstręt do jedzenia. Za każdym razem jak coś jem najpierw sprawdzam zawartość kalorii. Boję się tego co mi powie. Jak dobrze jest wszystko z siebie wyrzucić. Cieszę się, że nadal prowadzę bloga, chociaż czasem brakuje mi już sił.

16 komentarzy:

  1. Przeczytałam wszystko. I zdziwiło mnie to, ze uwazasz sie za brzydką, bo jesteś śliczna, naprawdę :) ja w gimnazjum nienawidzilam swojego ciala, teraz je akceptuje, wiem ze jestem chuda. Chociaz ostatnio lekarz przepisal mi sterydy i uparcie nie jem po 18, bo boje sie ze bede wygladac jak pilka. Ale mysle, ze nie ma snesu ciagle myslec nad swoim cialem, zwlaszcza ze obie mamy wspanialych mezczyzn. Nie wiem jak Ty, ale ja sie ciesze ze dla mojego jestem idealna i jakos reszta przy nim bardzo słabo mnie obchodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mialam tak samo,dzis nie przyznam sie do tego ujawiajac swoja twarz ale bylam o krok od anoreksji....wiesz co mi pomoglo? Cholerne cwiczenia.Fitness dokladnie.Jesz,nie tyjesz.Twoje cialo wyglada dobrze,nie jest sflaczale.Sprobuj.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bądź silna, też kiedyś się głodziłam, bo myślałam, że w ten sposób bd miec ładne ciało, nie bd się go brzydzic, jednak o wiele lepiej jest odrzywiac się zdrowo i cwiczyc. Dzięki temu nie będziesz osłabiona ;) Z resztą osobiscie uważam, że masz zajebistą figurę i nie masz z czego chudnąc, sama bym taka chciala, ale trzymam kciuki, to twoje ciało i ważne żeby Tobie sie podobało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zrozumienie :)
      Starałam odżywiać się zdrowo i ćwiczyć, ale nie dałam rady. Potrafiłam dłużdszy czas nie jeść żadnych słodyczy, ale kiedy przychodziła chwila słabości dostawałam atak obżarstwa i wpieprzałam wszystko co słodkie co znalazłam w domu..

      Usuń
  4. Ojej nie było mnie tu przez cały miesiąc a tyle się zmieniło.
    Ja przez miesiąc przytyłam 3kg a to wszystko przez straszne jedzenie w UK, ehh jak można codziennie żywić się frytkami i hamburgerami ? sama nie wiem ;c ale jutro mam trening! w końcu!

    OdpowiedzUsuń
  5. rozumiem, ze trwasz w blednym kole i ciezko sie z niego wydostac, moze pszukaj innego psychologa- kogos bardziej kompetentengo i mysle, ze te lekarstw ktore jadasz na pusty zaladek tez nie sa dobre dla zdrowia, lepiej zjedz owocowa salatke i daruj te tabletki wzmacniajace ktore moga z czasem wysadzic watrobe. zycze Ci wiekszej samooceny i radosci z zycia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz bardzo ładną figurę i jesteś ładna! Szkoda, że Twoja mama tak Ci wtedy powiedziała, moja również ma często do mnie krytyczne uwagi, a to właśnie mamy powinny nas najbardziej wspierać, a nie dołować. Cóż, mam nadzieję, że będzie lepiej.

    www.lady-aria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. ja natomiast mam taki problem, że jak za dużo zjem zazwyczaj boli mnie brzuch, co jest nie do zniesienia a potem wymiotuję i czasami również nie mam już czym... jestem bardzo szczupła. ostatnio wzrósł mi apetyt i jem co raz więcej, ale i tak nie przytyłam ani 1 kg :( ja mam odwrotnie, chcę trochę przytyć. często się wkurzam, obgryzam paznokcie... ciągle sprawdzam ile ważę i czy to jest proporcjonalna waga do mojego wzrostu.
    Wspieram cię całym sercem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, Poppy, też mam z tym problem. Obsesyjne liczenie kalorii, skąd ja to znam... co prawda nigdy się nie rozpłakałam na widok swojego ciała w lustrze, ale nienawidzę go, strasznie go nienawidzę i często gdy ktoś się na mnie spojrzy, to myślę, że on pomyślał sobie że jestem gruba... albo coś... wymiotować nie wymiotowałam, ale to raczej dlatego, że nie umiałam niż że nie chciałam. Też mnie drażni ten temat. Kiedyś gdy ktoś mi zasugerował, że mogę mieć problemy z tym, to wręcz zaczęłam krzyczeć i się obraziłam... a obecnie sama po pomoc poszłam. Wiesz, nie mam z tym doświadczenia, ale co do psychologów - nie każdy rozumie. Ja byłam jedynie u szkolnego, no i raczej nic to nie dało, aczkolwiek w najbliższych dniach będę już u takiego z poradni i mimo wszystko jestem dobrej myśli.
    Ojejku, przepraszam że tak się rozpisałam niekoniecznie o Tobie... trzymaj się Poppy, powodzenia w zwalczaniu tego. Najważniejsze to chyba zdawać sobie sprawę z problemy i chcieć sobie pomóc - połowa sukcesu. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Musisz być silna, wierzę że jesteś. :) Ja też nienawidzę siebie, nienawidzę swojego ciała, umysłu wszystkiego. Jem naprawdę mało, prawie wcale, ale jednak coś tam czasami.. Ale nie jem bo po prostu nie lubię jedzenia i rzaaaadko kiedy czuję głód. W tej chwili mam problem z bezsennością. Też nie potrafię skupić się na lekcjach, ani nauczyć czegokolwiek w domu! To strasznie wkurzające, zawsze mam złe oceny i zawsze ledwo zdaje do następnej klasy. ://
    Ja też powinnam udać się do psychiatry, ale nie chcę. Wiem, że on mi nie pomoże, bo jestem bardziej zamknięta i na pewno przed nim nie powiedziałabym słowa.
    Życzę Ci abyś nauczyła się żyć bez tych wszystkich zbędnych tabletek, abyś była szczęśliwa, pokochała siebie, zdrowiała. :)) Jesteś silna, dasz radę odstawić leki!
    Pozdrawiam. :]
    ________________________________________________________
    www.natonator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. przeszłaś długą drogę. ale jeśli sama nie zawalczysz o siebie to nikt nie będzie potrafił ci pomóc. mam nadzieję, że znajdziesz w sobie jeszcze dużo siły, żeby być ze sobą i z innymi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję.
    Kurczę, nie wiem jak Ci pomóc... bo ja wiesz, ja niby chcę chudnąć normalnie, ale potem mam takie coś... że może nie zjeść kolacji... a potem śniadania... wyrzucić kanapki w szkole... błędne koło które mnie wykańcza, bo to taka wojna z sobą. A jeśli Ty nie chcesz pomocy, to nie wiem czy jest w tym sens. Terapia szokowa raczej tu na nic, bo sama gdy mam humor że nie jem, to gówno mnie obchodzi czy będę mieć potem problemy zdrowotne czy nie... naprawdę nie wiem, proszę tylko - nie nakręcaj się. Nie wchodź na blogi pro-ana, nie czytaj książek o anoreksji - ja to robiłam i coraz bardziej chciałam (może nadal chcę? bo to nie mija z dnia na dzień...) przyjaźni z Aną. A to naprawdę niszczy człowieka. Nie wiem, może jednak spróbujesz się otworzyć przed Aniołem? Na spokojnie, bez kłótni...

    OdpowiedzUsuń
  12. Poppy, proszę, nie rób sobie tego.
    Wiem, jak jest ciężko, wiem, bo robię to samo.
    Te same lęki, te same obawy. Ana jest ze mną od roku, a ja nie mam serca się jej pozbyć.
    Boże, ten post uzmysłowił mi, ile jest dziewczyn takich, jak my.
    Walcz, Poppy. Jestem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wróg jest jeden - Ty sama. Czego tu się bać?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana bądź silna jak ja bym ci opisała co przeszłam w życiu to byś pomyślała że Twój problem nie jest jeszcze tak duży. Poppy ja mam cholerne problemy i nie mogę przytyć, też nie raz płaczę bo nie wiem jak temu zaradzić i są dni że mam naprawdę dość. Nie mam do tego z kim pogadać:( Musimy się jakoś trzymać może razem damy radę:) Pozdrawiam i trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń