W końcu zrobiłam coś, co mi się podoba, ale tak szczerze podoba i nikt, zupełnie nikt mi nie pomagał. Jednak jak patrzę na to dłużej to przestaje mi się podobać. Co tak naprawdę jest ładne? Może wszystko co robię jest złudzeniem, a żyję tak naprawdę na niby. Jestem zmęczona, nie mam siły. Nie chcę mi się chodzić do szkoły, rozmawiać z kimkolwiek. Potrzebuję chwili spokoju, aby odnaleźć swoje wewnętrzne "ja", które niedawno zgubiłam. Jest inaczej niż kiedyś. Tak bardzo tęsknię za starymi czasami, gdzie nie musiałam codziennie łykać głupich antydepresantów, aby się uśmiechać. Boję się, że mój organizm się od nich uzależnił i już nigdy nie będę potrafiła bez nich żyć. Ile to już trwa? Niech policzę.. około półtorej roku. To szaleństwo. Boję się. Boję się przestać je brać. Wiem jak to będzie. Już raz przestałam to przez tydzień ryczałam z byle powodów, wpadałam w histerie i nie kontrolowałam się, czego wynikiem była wybita szyba w drzwiach mojego pokoju, pełno awantur, krzyków.. Mniejsza. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. Czasami rozważam ponowne wrócenie do psychiatryka, ale to nie jest takie łatwe, tam nie jest łatwo. Człowiek siedzi zamknięty wiele tygodni w jednym budynku, cierpi. Jednak ma też z tego korzyści. Odizolowuje się od świata, odpoczywa. Czy oni tak naprawdę kiedykolwiek mi pomogli?
Często jest tak, że jeżeli człowiek coś napisze, potem przeczyta dochodzą do niego nowe warianty, możliwości, fakty, wyjaśnienia. Ja po prostu chwilami chcę uciec, schować się, pójść na łatwiznę. Głupia Poppy. Mam po prostu gorsze dni, może to przez tą pogodę za oknem? Nie, nie mogę zwalać wszystkiego na warunki atmosferyczne.
komentarze