19 grudnia 2014

Swoboda na scenie

Podziwiam dzieci, a przynajmniej ich podejście do występów przy dużej publiczności. Pamiętam czasy, kiedy byłam jeszcze mała, a moja mama przychodziła na jakieś przedstawienia. Śpiewałam nawet sama zwrotki takiej jednej piosenki, której tytułu nawet nie pamiętam. Dzieci mają wspaniałą swobodę poruszania się na scenie, gołym okiem widać, że nie przejmują się tak wieloma skierowanych na nich tęczówek. Może i jakąś tam tremę mają, ale gdy stoją już na scenie i spektakl się zacznie wszystkie niepewności odchodzą wraz z ciszą na sali, która jest oczywiście spowodowana zaczęciem się przedstawienia. Zadaję sobie w tej chwili pytanie: gdzie u nas, już większych podziała się ta lekkość i pewność siebie? Jest to spowodowane otaczającymi nas ludźmi, a może wydarzeniami, które w pewien sposób nas ukształtowały? Naprawdę szkoda, że umyka nam to przez palce, gdy dorastamy. Oczywiście mówię tutaj o ogółu, bo znajdą się osoby, które wręcz kochają występy publiczne. Niestety do takich osób nie należę. W sytuacji, kiedy przyszła do mnie dziewczyna zrobić ze mną wywiad zaczęłam się tak denerwować, że zapominałam najprostszych polskich słów i jąkałam się, gdzie przecież nigdy się nie jąkam. Mówię płynnie i myślę, że dykcję też mam niezłą. Ilu byłoby dzisiaj wspaniałych aktorów, piosenkarzy, czy po prostu ludzi, którzy są bardzo pewni siebie. Więcej osób byłoby szczęśliwych, czy osiągało sukcesy zawodowe dzięki pewności siebie. Jednak to działa w dwie strony. Wtedy znalazło by się więcej konkurentów na posady czy piosenkarzy chcących podpisywać kontrakty z wytwórniami płytowymi. Dziwny jest ten świat. Zaskakuje mnie mój tok myślenia. Potrafię pomyśleć o jednej rzeczy, a potem od razu pojawia mi się scenariusz drugiej strony medalu czy innych możliwości. Wiem jedno. To co utracone nigdy nie wróci, ale mogę napawać się widokiem tych dzieci i ich zachowaniem, które wyżej opisałam, bo dla mnie jest to po prostu piękne.

Cieszę się, że udało mi się wejść na scenę. Jednak dużo ludzi się na mnie patrzyło, tym bardziej, że byłam najwyższa, hahaha. Jakoś dałam sobie radę. Najbardziej pomogło mi uczucie, które towarzyszy mi przy robieniu zdjęć. Nie potrafię tego opisać, bo niektórych rzeczy po prostu się nie da, ale jedyne co mogę powiedzieć to, że jest to niezwykły stan wraz z ogromnym skupieniem przychodzącym znikąd.

Zdjęcie zrobiłam na koncercie kolęd dzieci klas pierwszych PSP4 w Starogardzie Gdańskim 16.12.2014